niedziela, 8 września 2013

Przeszłość

– innymi słowy: "gdy ciało A oddziałuje na ciało B, ciało C się nie... Wchrzania". 

Dosyć brutalny i niezwykle dosadny wstęp, ale jak się zaczyna takie tematy, to trzeba z grubej rury, ot co! Z góry ostrzegam, że poza tym kwiatkiem na górze, pewnie pojawią się i inne jemu podobne, za które przepraszam czytelników o bardzo słabych nerwach. Hugsy, lovvki i tak dalej.
Przez ostatni... Tydzień – może dwa – robiłam za kogoś w rodzaju powiernika, psychologa i księdza w jednym. Słuchałam, pocieszałam, obiecywałam pomoc i doradzałam na wszelkie możliwe sposoby, gimnastykując się tak, jak to tylko jest możliwe przy mojej (odwzajemnionej) niechęci do jakichkolwiek zajęć ruchowych. Sytuacja jest o tyle skomplikowana, że znam perspektywę tylko jednej ze stron, tej oburzonej, kobiecej, która potrzebuje odnalezienia ujścia swoich nieprzyjemnych myśli i emocji, które nią targają od czasu... No właśnie, jakiego? A od chwili, gdy właśnie ta cała przeszłość postanawia odnowić zakurzone kontakty z lubym Motyki.
Pierwsza myśl: a co jej przeszkadza? Mogą się spotykać, rozmawiać, wszystkie chwyty dozwolone, prawda? No niekoniecznie, moi mili.
Osobiście nie uznaję czegoś takiego jak "przyjaźń po zakończonym związku". Nie i koniec. Dwoje ludzi przeżyło ze sobą naprawdę wiele (czasem aż ZBYT wiele), targały nimi takie uczucia, że nie sposób jest całkowicie obojętnie się wobec siebie obchodzić. Owszem, są takie osoby, które mogą pozostać w dobrych stosunkach, aczkolwiek to bardzo rzadkie przypadki, a najczęściej do rozpadu związku dochodzi z decyzji dwóch stron – a dlaczego – to mnie już nie interesuje.
A teraz wróćmy do wcześniejszych refleksji dotyczących historii Motyki. W bardzo telegraficznym skrócie postaram się wam to przedstawić, mając nadzieję, że ktokolwiek cokolwiek z tego zrozumie. 
Panna LoNNR (Lepiej o Niej Nie Rozmawiać - przyp. red.), czyli przeszłość pana Motykowego (faceta, z którym spotyka się Motyka) odezwała się do chłopięcia na znanym wszem i wobec fejsbuczku. Doszło do wymiany zdań między nimi, jednak całkiem miłej, czego się nie powinno spodziewać w chwilach, gdy wcześniej Motykowy niekoniecznie kulturalnie się wyrażał o Pannie LoNNR. I niby wszystko miło się odbyło, pogadali sobie... No ale! Zawsze musi coś być jakieś drugie dno, prawda? 
Osobiście tego nie popieram i nie mogłabym w jakikolwiek sposób pozwolić sobie na takie zachowanie, ale cóż. To tyko moje zdanie, nie mi oceniać coś, co już się stało. Tak czy siak, Motyka przeczytała kilka wiadomości, którymi się wymienili, wpadając w pewną panikę. I oczywiście napisała do mnie, zarysowując rozmowę, z której wynikło nic innego, jak chęć odnowienia kontaktów z Panną LoNNR ze strony jej chłopaka, a także fakt, iż wykręcając się złym samopoczuciem nie przyjechał do niej, aczkolwiek zaprosił do swojego domu własną byłą. Dlaczego? Nie wiadomo. Ponoć potrzebowała się wyżalić. Tylko dlaczego prosi o rozmowę gościa, z którym była, a potem jeszcze zdradziła z nim swojego ówczesnego wtedy faceta? Nie wiadomo.
Nie dziwmy się, że Motyczka mogła się zirytować. Chociaż z drugiej strony... Może za dużo sobie dopowiadała? Może po prostu ten strach przed przeszłością i zranieniem sprawia, że przestaje myśleć w jakikolwiek sposób racjonalnie? Tylko jak wytłumaczyć fakt, iż za pierwszym razem została okłamana? I dopiero moment, w którym dała Motykowemu znać o wiedzy na temat całego tajemniczego spotkania tych dwojga sprawił, że przyznał się do tego, iż takowe miało miejsce? 
Przykładów –  poza tym u góry – jest wiele, wiele więcej. Jak chociażby Mania, która czuje awersje do wszystkiego, co związane z byłą miłością (czy tam zauroczeniem) jej lubego; począwszy od zdrobnień jakimi ją obdarza po pewne nawyki, których bidulka się nabawił będąc z tamtą jędzą (tak, nie lubiłam tępej krowy). My, kobiety, mamy to do siebie, że pragniemy być ostatnimi miłościami, kochankami, przyjaciółkami swoich partnerów. Szczególnie w chwilach, gdy zakochujemy się na zabój. I nie lubimy się dzielić. I nie tylko my. Mężczyźni również. Panowie, wyobrażacie sobie, że będąc w związku z ukochaną, nagle okazuje się, że musicie ją wypuszczać z ramion, bo ktoś inny też ma do niej prawo? Albo nie możecie sobie pozwolić na chwilę sam na sam, bo ktoś wiecznie wydzwania? 
Tak mniej więcej działa przeszłość, której nie odgrodzimy grubym murem: wraca, bardzo często mieszając w naszym teraźniejszym życiu i relacjach z aktualnymi partnerami. I nie musi robić zbyt wiele wystarczy że jest, a nam ukochana osoba lub my mamy świadomość, że raptem kilka lat, miesięcy, tygodni  temu to ta osoba siedziała z naszym chłopakiem/naszą dziewczyną i robiła te same rzeczy, co my teraz. Cholera bierze, nie? 
Julia bez Romea radzi: Przeszłość jest niezwykle ważna dla naszego rozwoju pod względem emocjonalnym i nie tylko. To właśnie ona kształtuje nasze charaktery i sprawia, że uczymy się (lub staramy się to robić) na własnych błędach. Nieważne, czy to mowa o doborze partnerów, stylu ubierania, bądź towarzystwie w jakim przyjdzie nam się obracać – przeszłość w jakiejkolwiek postaci ma na nas wpływ. Jednak należy pamiętać o jednej, podstawowej rzeczy: nie można mieszać ze sobą czasów, czy to pod względem gramatycznym, estetycznym, ale także jakimkolwiek innym, bo to się gryzie, paskudzi wszystko i pieprzy. Dlatego przeszłość niech pozostanie przeszłością, teraźniejszość – teraźniejszością, a przyszłość pozostanie nam nieznana. Tak będzie najlepiej dla wszystkich. A zważywszy na moje uwielbienie do spoilerów, dostaniecie jeden, największy: I TAK WSZYSCY UMRZEMY.
PS. A może macie jakiś pomysł, co taka Motyka może zrobić? Piszcie w komentarzach lub na podanego niżej maila.


Zapraszam wszystkich czytelników do obserwowania bloga tam poniżej, a także do polubienia strony na fejsbuku (a to już powyżej, w zakładce "Polub!"). 
Jeśli macie jakieś pytania, problemy czy nawet chcecie pogadać – piszcie na maila: kontakt.jbr@gmail.com. Postaram się na każdego odpisać. 

9 komentarzy:

  1. Jednak czasem trudno zamknąć rozdział zwany przeszłością. Trzeba włożyć w to wiele cierpliwości i czasu.
    Każdą Twoją notkę czytam z zapałem i wyciągam z niej dużo refleksji. Gratuluje Ci Julka. Żadne słowa nie docierają do mnie z taką siłą, jak Twoje.

    Katt

    PS: Po co się podpisuję, jak i tak wiesz kto.

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do sytuacji Motyczki... To już zależy od tego, czy myśli, ze między byłą, a panem Motykowym do czegoś doszło, czy tylko jest zazdrosna. W pierwszym przypadku - na chuj (za przeproszeniem) być z gościem, który nie wzbudza w niej krzty zaufania? On wyjdzie do pracy, a ona będzie zachodziła w głowę, czy przespał się ze śliczną sekretareczką? :D Albo jest się pewnym drugiej strony, albo nie. Jeśli nie - nie ma po co się w takim związku znajdować.
    No...
    A jeśli rzecz idzie o zazdrość - z tym nic nie można zrobić, moim zdaniem. Bo co? Postawić warunek "albo ona, albo ja?". A co to? Pies jest żeby słuchać? :D
    Powiem Ci, ze mam przyjaciela, faceta i czułabym się niezwykle pokrzywdzona, gdyby jego druga połówka była o mnie w takim stopniu zazdrosna.
    Także ten... Jasne, że może mu powiedzieć, że jej przykro, że jest zazdrosna, ale.. To na tyle. Do niczego drugiego człowieka się nie zmusi, bo drugi człowiek to nie jest nasza własność, tylko towarzysz, partner.
    Ja sama znam pary po związkach, które się ze sobą przyjaźnią i dobrze im to wychodzi. Także... To niekoniecznie jest moim zdaniem złe. :)

    Co do bloga, generalnie, na którym jestem po raz pierwszy to całkiem przyjemny jest. ;) Podobuje mi się wystrój i bardzo dobrze piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wydaje mi się jednak, że wiara w nieistnienie przyjaźni po związku, blokuje przyszłość. Jesteśmy młodymi ludźmi, targają nami uczucia i hormony, ale czasami lepiej jest przejść ze stopy związkowej na przyjacielską. Oczywiście nie w każdym przypadku, ale istnieją momenty, kiedy związek okazuje się nie tym, czego oczekiwaliśmy. Czasami przyjaźń bywa głębsza, bardziej stała i pewna.
    I nie do końca zgadzam się, aby zamykać rozdział przeszłość. Przeszłość jest tym, co minęło, co nas ukształtowało, co sprawiło, że jesteśmy takimi a nie innymi ludźmi. Jest pryzmatem przez jaki patrzą na nas ludzie. Przeszłość powinna być, powinniśmy pamiętać, ale fakt faktem - nie rozpamiętywać, bo rozgrzebywanie przeszłości w niczym nie pomaga. Ale nie warto jej zamykać. Niech jest, niech trwa, niech dalej uczy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Po pierwszym zdaniu notki, postanowiłam podzielić się historią swoją, ponieważ poczułam się jak "ciało C". Kilka dni temu poznałam fantastycznego chłopaka - przystojnego, zabawnego, który rozmawiał ze mną w taki sposób, że nie miałam wrażenia że myśli sobie "jaka durna, myśli że ma szansę". Rozmawiało nam się świetnie i spodobał mi się pod każdym względem, pomimo a może po aż kilku godzinnej rozmowie na żywo. A potem... BAM! Ktoś mi mówi, że mój idealny pod każdym względem facet, który mnie zaintrygował, ma dziewczynę. Co powinnam zrobić? Zerwać kontakt. Naprawdę próbowałam. Starałam się o nim nie myśleć. Jednak mam słabą "silną wolę", więc doszło do drugiego spotkania, po którym przez chwilę myślałam "będę o niego walczyć", wiedzac, ze w jego związku nie układa się za dobrze, a właściwie wcale się nie układa. Po całej nocy rozmyślania stwierdziłam, że to nie ma najmniejszego sensu, przecież zachowałabym się jak szmata. Mam dziwne wrażenie, że coś by z tego było, że jednak zwrócił uwage na taką osobę jak ja. Ale nie mam zamiaru robić kroku w jego stronę. Chcę ograniczyć kontakt. Ale... on ciągle jest w moich myślach, po prostu mnie zaintrygował. Nie proszę o poradę czy naganę, chyba że takową pragniesz wystosować, po prostu chciałam podzielić się na Twoim blogu moją historią. Pozdrawiam! M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga M.
      Szczerze? Takie podejście jest iście dziecinne. Owszem, facet może wydawać się ideałem, ale znasz go tylko kilka dni, chociaż określenie "znasz" jest tutaj mocno naciągane.
      W ciągu tego czasu nie idzie poznać żadnego człowieka. Owszem, możesz z nim długo gadać na wszelkie tematy, rozmowa może się kleić, ale do jasnej ciasnej: nie poznasz go w pełni.
      Twoje "będę walczyć" wydało mi się egoistyczne, nawet bardzo. Może i są problemy w związku, ale nie można się pakować między wódkę a zakąskę.
      Jeśli naprawdę Ci zależy na tym facecie: poczekaj. Nie pchaj się na siłę, nie kombinuj. Cierpliwość przede wszystkim. Pamiętaj, że budowanie domu na zgliszczach poprzedniego nigdy nie jest dobrym wyborem.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  5. Kurcze, Ty to jednak! W.

    OdpowiedzUsuń
  6. Po przeczytaniu tego postu, stwierdziłam, że potrzebuje twojej rady.
    Otóż jestem w nowej klasie, ponieważ przeniosłam się do nowej szkoły. Poznałam pewnego chłopaka z którym tak dużo nie rozmawiałam, aczkolwiek wymieniłam z nim kilka zdań. Zaczęło się zwyczajnie - gapił się na mnie ukradkiem na lekcji. I od tamtego czasu nie mogę przestać o nim myśleć. Oprócz tego uśmiechał się do mnie i no... patrzył. Spodobał mi się, zauroczyłam się nim. I jakoś zapragnęłam o niego walczyć, zbliżyć się do niego, poznać i nawet wiedziałam już co mam robić. Gdy nagle dostałam wiadomość na facebook'u od przyjaciółki z treścią, że rozmawiała z D. na lekcji religii. Zapytała się go czy mnie lubi, a on... On pokręcił przecząco głową. I nagle PUF! Czar prysł, a mnie coś tam w środku zabolało. Przyjaciółka twierdzi, że może wstydził się powiedzieć albo żartował, bo z nią było dokładnie tak samo. Mówił, że jej nie lubi a często z nią rozmawiał i to tak szczerze. Jednak ona, to ona, a ja to ja. Powiedz mi, co mam o tym myśleć? Zrezygnować? Bo jeśli rzeczywiście mnie nie lubi, to po co się patrzył, chwilami uśmiechał? Wołam do ciebie o pomoc! Co sądzisz na ten temat?
    Pozdrawiam, A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga A.
      Na wstępie BARDZO, ale to BARDZO się cieszę, że użyłaś sformułowania "zauroczyłam się nim", ponieważ gdybyś w jakimś tam stopniu rzuciła o miłości - teraz zabrzmię brutalnie i wrednie, ale taka jestem - wyśmiałabym Cię.
      Twoja sytuacja jest dość powszechnie znana, nie przeczę. Jednak my, kobiety, mamy naprawdę ogromną tendencję do wyolbrzymiania i nadmiernego analizowania zachowań mężczyzn, którzy nam się podobają.
      Może ten chłopak widząc, że się patrzysz, odpowiadał tym samym, a uśmiechał się właśnie w momentach, gdy na tym Ciebie przyłapywał? Może chciał być po prostu miły dla koleżanki z klasy?
      Według mnie nie powinnaś sobie robić zbędnych nadziei, ale z drugiej strony - pozostaw to Losowi. Nie pchaj się na siłę, nie skacz wokół niego jak wariatka, bo chłopaka spłoszysz, a chyba nie o to chodzi, prawda?
      Jakbyś potrzebowała dalszych porad, pisz na maila kontaktowego, tam zaglądam częściej niż pod starsze posty. ;)
      Pozdrawiam.

      Usuń

Ci, którzy znoszą tę całą paplaninę

Łączna liczba wyświetleń

Follow this blog with bloglovin

Follow on Bloglovin